Strzelnice: „Potrzebujemy jeszcze 6” – argumentuje David Belliard, kandydat na mera Paryża, w RMC.

Czy „strzelnice” mają przyszłość we Francji? Poprawka uchwalona w ten weekend przez posłów w ramach ustawy o finansowaniu ubezpieczeń społecznych przedłużyła eksperyment z ośrodkami leczenia uzależnień do 2027 roku, podczas gdy ich zamknięcie planowano pierwotnie na 31 grudnia 2025 roku. Ich przyszłość wciąż jednak zależy od głosowania nad obecną ustawą o finansowaniu ubezpieczeń społecznych, co jest dalekie od pewności.

Jednak zdaniem Davida Belliarda, wicemera Paryża i kandydata Partii Zielonych w nadchodzących wyborach samorządowych, nadzorowane pomieszczenia do przyjmowania narkotyków muszą zostać wprowadzone na stałe. „Jestem oburzony tym wahaniem. Czekamy, aż znajdziemy skuteczne rozwiązania, aby wyeliminować używanie narkotyków na ulicach. A w Paryżu jest tego mnóstwo. To naraża wszystkich na ryzyko i wywołuje napięcia. Oczywiście nikt nie lubi, gdy ludzie biorą narkotyki lub crack w pobliżu swoich domów lub szkoły swoich dzieci. Przede wszystkim osoby zażywające narkotyki to osoby poważnie uzależnione, chore i musimy zapewnić im wsparcie” – podkreśla.
Uważa, że w 10. dzielnicy Paryża, gdzie punkt nadzorowanych iniekcji jest pilotażowo prowadzony od 2016 roku, sytuacja się poprawiła. „Na ulicach jest mniej strzykawek” – twierdzi. Dlatego argumentuje, że takie punkty nadzorowanych iniekcji powinny być szerzej wdrażane.
„Dziś w Paryżu mamy tylko jeden pokój do przyjmowania narkotyków. W rezultacie wszyscy tam trafiają. To 300 wizyt dziennie, to ogromna liczba, biorąc pod uwagę przeciążenie zespołu”.
„Ale żeby uwolnić się od tej presji, musimy otworzyć kolejne placówki w innych miejscach. Proponuję otwarcie kolejnych dwóch, szczególnie w sytuacji awaryjnej w rejonie Rosa Parks, a także czterech innych placówek mobilnych” – podkreśla David Belliard.
Niektórzy mieszkańcy, jak Thierry, członek kolektywu „Riverains Lariboisiere Gare du Nord”, sprzeciwiają się tym strzelnicom. „Ten obiekt prowadzi do nadmiernego zażywania narkotyków na ulicy, gdzie ludzie przychodzą, żeby wstrzyknąć sobie narkotyki i porzucić swój sprzęt w miejscach publicznych. Jesteśmy świadkami nawrotu wszelkiego rodzaju zamieszek: bójek, krzyków i ciągłego handlu narkotykami” – podkreśla.
David Belliard potwierdza tę obserwację. „Oczywiście, że istnieje, nie przeczę. Ale chcemy wyeliminować ten problem” – podkreśla. Przytacza przykłady Berlina i Kopenhagi, którym udało się wyeliminować używanie narkotyków na ulicach.
RMC




